Jak czytać, żeby naprawdę studiować

Mimo że od początku edukacji wpaja się nam, że należy czytać ze zrozumieniem, mało kto może poszczycić się świadomym wypracowaniem tej ważnej umiejętności. 

I dopóki uczymy się w szkołach, teoretycznie możemy sobie żyć w przyjemnej niewiedzy, jak wiele tracimy – by boleśnie ocknąć się na studiach. Tu okazuje się oczywiście, że gros studiowania, wbrew narosłej mitologii, to nie tylko pojawianie się na wykładach czy mniej lub bardziej wytężona praca na ćwiczeniach lub konwersatoriach. Tak naprawdę za wszystkim stoi czytanie.


Gdyby dzisiejszy uczeń był przyzwyczajony do czytania tekstów wymagających skupienia i zrozumienia, np. tekstów filozoficznych, być może nie zachwycałby się naiwnie oczywistościami rodem z kwejka i temu podobnych. Gdyby teksty takie czytał uczeń kilka, kilkanaście lat temu, to może orientowałby się, że dziś z każdej strony jest manipulowany. Wreszcie nie pisałby dzisiaj – a inni nie czytali – absurdalnych artykułów na popularnych portalach, z których jedynym wnioskiem bywa, że jeśli płaczesz, to niewątpliwie musi oznaczać, że jest ci smutno. No i generalnie taki człowiek wiedziałby, jak czytać cokolwiek, co nie jest romansidłem czy „Super Expressem”.

Konstruktywne, krytyczne, czyli aktywne czytanie wymaga nie tylko sprawnego podążania za myślą autora, ale też umiejętności zatrzymania się, choćby w pół zdania, i postawienia sobie kilku pytań. Przede wszystkim trzeba zastanowić się, jaki cel obiera sobie autor tekstu. Za każdą wypowiedzią kryją się problemy, którym autorzy starają się sprostać, zwłaszcza w artykułach naukowych czy popularnonaukowych. Choć nie każdy tekst, jaki przyjdzie nam czytać, ma przejrzystą strukturę, to zawsze najłatwiejszym zadaniem będzie wyodrębnienie głównej tezy. Trudnym procesem bywa niekiedy określenie, w jaki sposób teza jest argumentowana, a także jakim stanowiskom w ten sposób zaprzecza. Kiedy już jednak uświadomimy sobie pytanie i przeanalizujemy odpowiedź, warto pokusić się o własną ocenę tej ostatniej. Będzie to bodziec do świadomego formułowania własnych poglądów i być może ich weryfikacji.

Dla mnie nieodłącznym elementem czytania jest sporządzanie notatek. Są one odbiciem sposobu, w jaki czytamy. Te perfekcyjne będą wyróżniały główne tezy i w podpunktach w sposób zwięzły informowały o argumentacji, z załączeniem istotnych pytań pojawiających się po drodze czytelnika, a niekiedy też ważnych, charakterystycznych cytatów. Gorsze notatki będą streszczeniem lub obrazem tekstu, pisane w większości „prozą”, zawierające zbyt obszerne cytaty, niesparafrazowane przez czytelnika.

Wbrew pozorom, czytanie książki czy artykułu nie kończy się wraz z ostatnim akapitem. Kiedy zdobytą, przeanalizowaną wiedzę uda nam się ugruntować w formie satysfakcjonujących notatek, należy spróbować umieścić ją z kolei w szerszym kontekście. W pewnym sensie zastanawiamy się nad tym już wtedy, gdy wyznaczamy stanowiska, w opozycji do których sytuuje się autor, głosząc swoje tezy. Można by powiedzieć, że jest to próba umieszczenia danej książki w osobistej, wyobrażonej bibliotece książek (myśli), które już znamy: w konkretnym jej dziale, na odpowiedniej półce i do tego między takim a takim tytułem. Ta sieć powiązań dodatkowo przyczynia się do głębszego zrozumienia sensu tekstu, który przerabialiśmy.

Co jeszcze zrobić, by czytanie okazało się nie tyle efektowne – co oferują kursy szybkiego czytania – ale efektywne? Niech podpowie nam poeta:

                                Trzeba przeczytać raz,
                                Trzeba przeczytać dwa razy,
                                Trzeba czytać przez lata:
                                Wtedy przyleci ptak
                                Do ręki twojej,
                                Nie zlęknie się, oswoi,
                                Ptak, który teraz przed tobą
                                Ulata.
                                (...)
                                                                    K.Wierzyński, 1969