Bez wielkich wstępów - po pewnym czasie wracam do blogowania. Masa rzeczy się wydarzyła, ale ostatecznie zwyciężyła potrzeba ekspresji. Zatem bez patosu tym razem, a wręcz odwrotnie, bo z przymrużeniem oka, zaprezentuję moje absolutnie najlepsze ujęcia z wyprawy do Luwru i Wersalu. Są to jedne z najsłynniejszych, najwspanialszych świątyń sztuki.
Trochę dużych liczb w kolejności rosnącej. Dla ciekawostki spektakularny Luwr: ekspozycja licząca całe 537 obrazów została zainaugurowana w 1793 r. wolą Zgromadzenia Narodowego podczas rewolucji francuskiej. Dziś możemy podziwiać już 35 000 dzieł sztuki, ale to nic w porównaniu do aż 380 000 eksponatów, które ogólnie liczy sobie ta niezwykła kolekcja. Jest na co popatrzeć! Ale czy na pewno? Oto dlaczego lepiej zrobić sobie selfie! Tym razem w kolejności malejącej. ;)
Miejsce 4. Background dla nowej stylizacji
Miejsce 3: Manifest - zdjęcia w lustrze są passé
Mam z każdej strony lustro, dokładnie 74 m ściany luster. Galeria zwierciadlana. Jest to doskonała sceneria, by przejrzeć się we własnym telefonie. :D Ta dziewczyna oczywiście przyjęła najlepszą perspektywę, widok po przekątnej robi tam niesamowite wrażenie. Te lustra były zresztą wyjątkowo pozbawione blasku i zmatowiałe - jestem w sumie ciekawa, czy w początkach swego jestestwa lśniły jak kryształy dookoła.
Miejsce 2. Rodzinna selfie-grafia
Miejsce 1. oraz mistrzostwo świata w dziedzinie
akrobatyki muzealnej i podzielności uwagi! :D
Jestem pełna podziwu. Ta dziewczyna walczy nie tylko o to, by nie pominąć żadnej z cennych informacji płynących z autoguide'a, ale także o jak najlepszy kąt do swojego selfie. Wiadomo, że najlepiej wychodzimy, kiedy zdjęcia robione są od góry. Jeśli dziewczyna dobrze odmierzy kąt, to obejmie nawet stopę Napoleona. :)
Oczywiście nikogo nie obrzucam kamieniami z tytułu spoglądania w inne strony niż cenne i jedyne w swoim rodzaju dzieła sztuki. Dobrze rozumiem, że mijając setny obraz z motywem kwiatka, można poczuć lekkie znużenie. Na szczęście zawsze można oglądać oglądających. ;)